Diyet...?
Jest luty... niedługo zacznie nadchodzić wiosna, a to sygnał, że czas wziąć się za siebie. Czyżby?
Niestety z noworocznego postanowienia typu "słodycze na bok" nic nie wyszło, bo w bok to one właśnie weszły. Weszły w jeden i drugi bok!
No, ale myśląc o pracy nad sobą, podziwiam dwa typy kobiet:
takie, które faktycznie nad sobą pracują, mają silną motywację, idą w zaparte, dążą do celu (ahhh jak to ambitnie wszystko brzmi), odmawiają sobie słodyczy, trzymają dietę, a teraz uwaga: ĆWICZĄ! Fenomen. Jeśli jesteś taką kobietą i to czytasz, to szacun na dzielni!
Drugi typ to takie kobiety, które mają wszystko gdzieś, akceptują całą siebie, czują się szczęśliwe ze swoim ciałem, mają w dupie dietę, zajadają czekoladę kiedy chcą a ćwiczenia znają tylko z fanpage Chodakowskiej.
A, zapomniałam o trzecim typie... kobiecie trwającej w zawieszeniu pomiędzy dążeniem do bycia idealną, a zjedzeniem tabliczki czekolady z okienkiem (bo orzechy to samo zdrowie). Taka kobieta trochę walczy ze sobą, bo chciałaby wyglądać inaczej, ale jej lenistwo, brak zorganizowania i trochę ta czekolada jej na to nie pozwalają. To taka trochę ja. Zwłaszcza czekolada mnie atakuje z zaskoczenia... Taki typ kobiety również podziwiam i trzymam kciuki, żeby w końcu nadszedł TEN dzień, kiedy powie się stop swoim słabościom!
A teraz trochę o wyglądzie i tych ideałach.
Czy obecnie jest model kobiety uznanej za perfekcyjną? Chyba nie...
W gronie moich znajomych lub lajków, chociażby na Instagramie, znajdują się kobiety wysportowane, których ciała podziwiam, ich mięśnie wyglądają oszałamiająco. Ale znajdują się też takie, które mają apetyczne kształty, kawał uda, kawał cycka, tu i ówdzie fałdka i znajduję w tym również coś niesamowicie sexy! Oczywiście we wszystkim należy mieć umiar. Kobieta z muskulaturą jak u mężczyzny nie jest juź miła dla oka, ale należy szanować to co robi, bo być może to jak wygląda jest jej pasją albo nawet i pracą, a może jednym i drugim (i kurde znowu szacun).
Tak samo zalewający tłuszcz nawet oczy również nie jest... fajny, ale pytanie, czy ta osoba ma na to wpływ? Może jest chora i leki, które przyjmuje utrudniają jej zrzucenie kilku kilogramów lub powstrzymanie się od jedzenia.
Pocieszające jest to, że obecne kanony piękna pozwalają nam być sobą. Zarówno chuda jak i gruba dziewczyna znajdzie swojego zwolennika.
Media kreują różne rodzaje kobiecej sylwetki. Nicki Minaj, Beyoncé, Jenifer Lopez nigdy nie były szczupłe, a adoratorów im nie brakuje.
I w tym wszystkim nie szukam usprawieldliwienia dla samej siebie, by dalej jeść ciastka (no może trochę), mój mężczyzna nigdy mi nawet nie zasugerował, że mogłabym zmienić to czy tamto w swoim wyglądzie, wręcz przeciwnie, cały czas podsuwa mi jakiegoś wafelka lub czekoladkę, a mi odmówić nie wypada :) nie usłyszałam też od nikogo, że jestem taka czy siaka... bo kto by się odważył... (teraz czekam na tych odważnych).
Chciałabym zrobić coś przede wszystkim dla siebie, udowodnić sobie, że chociaż przez jakiś czas potrafię nad sobą popracować. Tak, to rodzaj takiej samodyscypliny i oczyszczenia.
Znam dziewczyny, które np. w czasie Wielkiego Postu przez 40 dni nie jadły słodyczy. I to nie były względy mocno religijne, ale raczej okres, przy okazji którego można się zmierzyć z samą sobą. Nagrodą oczywiście był jakiś megaczekoladowy tort lub inna wyżera na całego.
A dziewczyny, które zaczynały dietę lub ćwiczenia na początku stękały, że jest ciężko, że mają ochotę nażreć się jak głupie, ale gdy przyszła nagroda w postaci luźniejszych spodni, było już z górki, motywacja była coraz większa.
Wszystko zaczyna się w głowie...
Dam znać, czy udało mi się zbuntować przeciwko moim słabościom ;)
Niestety z noworocznego postanowienia typu "słodycze na bok" nic nie wyszło, bo w bok to one właśnie weszły. Weszły w jeden i drugi bok!
No, ale myśląc o pracy nad sobą, podziwiam dwa typy kobiet:
takie, które faktycznie nad sobą pracują, mają silną motywację, idą w zaparte, dążą do celu (ahhh jak to ambitnie wszystko brzmi), odmawiają sobie słodyczy, trzymają dietę, a teraz uwaga: ĆWICZĄ! Fenomen. Jeśli jesteś taką kobietą i to czytasz, to szacun na dzielni!
Drugi typ to takie kobiety, które mają wszystko gdzieś, akceptują całą siebie, czują się szczęśliwe ze swoim ciałem, mają w dupie dietę, zajadają czekoladę kiedy chcą a ćwiczenia znają tylko z fanpage Chodakowskiej.
A, zapomniałam o trzecim typie... kobiecie trwającej w zawieszeniu pomiędzy dążeniem do bycia idealną, a zjedzeniem tabliczki czekolady z okienkiem (bo orzechy to samo zdrowie). Taka kobieta trochę walczy ze sobą, bo chciałaby wyglądać inaczej, ale jej lenistwo, brak zorganizowania i trochę ta czekolada jej na to nie pozwalają. To taka trochę ja. Zwłaszcza czekolada mnie atakuje z zaskoczenia... Taki typ kobiety również podziwiam i trzymam kciuki, żeby w końcu nadszedł TEN dzień, kiedy powie się stop swoim słabościom!
A teraz trochę o wyglądzie i tych ideałach.
Czy obecnie jest model kobiety uznanej za perfekcyjną? Chyba nie...
W gronie moich znajomych lub lajków, chociażby na Instagramie, znajdują się kobiety wysportowane, których ciała podziwiam, ich mięśnie wyglądają oszałamiająco. Ale znajdują się też takie, które mają apetyczne kształty, kawał uda, kawał cycka, tu i ówdzie fałdka i znajduję w tym również coś niesamowicie sexy! Oczywiście we wszystkim należy mieć umiar. Kobieta z muskulaturą jak u mężczyzny nie jest juź miła dla oka, ale należy szanować to co robi, bo być może to jak wygląda jest jej pasją albo nawet i pracą, a może jednym i drugim (i kurde znowu szacun).
Tak samo zalewający tłuszcz nawet oczy również nie jest... fajny, ale pytanie, czy ta osoba ma na to wpływ? Może jest chora i leki, które przyjmuje utrudniają jej zrzucenie kilku kilogramów lub powstrzymanie się od jedzenia.
Pocieszające jest to, że obecne kanony piękna pozwalają nam być sobą. Zarówno chuda jak i gruba dziewczyna znajdzie swojego zwolennika.
Media kreują różne rodzaje kobiecej sylwetki. Nicki Minaj, Beyoncé, Jenifer Lopez nigdy nie były szczupłe, a adoratorów im nie brakuje.
I w tym wszystkim nie szukam usprawieldliwienia dla samej siebie, by dalej jeść ciastka (no może trochę), mój mężczyzna nigdy mi nawet nie zasugerował, że mogłabym zmienić to czy tamto w swoim wyglądzie, wręcz przeciwnie, cały czas podsuwa mi jakiegoś wafelka lub czekoladkę, a mi odmówić nie wypada :) nie usłyszałam też od nikogo, że jestem taka czy siaka... bo kto by się odważył... (teraz czekam na tych odważnych).
Chciałabym zrobić coś przede wszystkim dla siebie, udowodnić sobie, że chociaż przez jakiś czas potrafię nad sobą popracować. Tak, to rodzaj takiej samodyscypliny i oczyszczenia.
Znam dziewczyny, które np. w czasie Wielkiego Postu przez 40 dni nie jadły słodyczy. I to nie były względy mocno religijne, ale raczej okres, przy okazji którego można się zmierzyć z samą sobą. Nagrodą oczywiście był jakiś megaczekoladowy tort lub inna wyżera na całego.
A dziewczyny, które zaczynały dietę lub ćwiczenia na początku stękały, że jest ciężko, że mają ochotę nażreć się jak głupie, ale gdy przyszła nagroda w postaci luźniejszych spodni, było już z górki, motywacja była coraz większa.
Wszystko zaczyna się w głowie...
Dam znać, czy udało mi się zbuntować przeciwko moim słabościom ;)
Powodzenia! Mnie się baaardzo podoba zumba i nordic walking ze słuchawkami na uszach...
OdpowiedzUsuń